Dawno Temu w Domu ep. 2 – willa mieszczańskiego aptekarza
Rok temu przejeżdżając przez podkarpackie miasteczko Dynów zatrzymałam się przy ulicy by zrobić kilka zdjęć umierającego domu.
Podejrzewam, że był on jednym z piękniejszych w swoim czasie, mieszkała w nim bogata rodzina a sąsiedzi i przyjezdni zachwycali się jego architekturą.
Niewiele wiem na temat tego domu. Podobno była to willa mieszczańskiego aptekarza o żydowskim pochodzeniu.
Budynek obecnie znajduje się tuż przy głównej ulicy miasteczka Dynów (w pobliżu cmentarza żydowskiego), jest ogrodzony i niszczeje. Mniemam że jest to spowodowane problemami własnościowymi… może brakiem możliwości identyfikacji właściciela albo jego przodków?
Jeśli przypadkiem trafiłeś tu i wiesz coś na temat tego domu – pisz – chętnie dowiem się jego historii ;]
Dlaczego pokazuję go i dlaczego w ogóle się nim zainteresowałam?
Jeśli zaglądasz na mojego bloga często wiesz, że jestem przeciwna typowej, powtarzalnej, sztampowej architekturze dzisiejszej naszego kraju. Pośród wielu paskud, szkarad, gargameli czy przeciętniaków taka perełka widoczna jest jak na dłoni. Nie mam nic przeciwko klasycznym formom architektonicznym albo jak wolisz – klasycyzującym…
Mam wiele do zarzucenia bezmyślnemu kopiowaniu, nieudolnej próbie powielania słownictwa schematu polskiej architektury regionalnej w zmodyfikowanych starych wariantach
willa mieszczańskiego aptekarza
Z racji tego, że nie mam czasu dzisiaj wyszukiwać dla Ciebie pomysłów na wnętrza pokazuję Ci ciąg dalszy mojej przygody z „Dawno temu w Domu” ;] Pierwszy odcinek z serii Dawno Temu w Domu znajdziesz tutaj – pokazuję Ci piękne zdjęcia drewnianych miniatur drewnianej architektury sakralnej które to odkryłam całkiem przypadkiem w Myczkowcach ;]
Pani Dyrektor Architekt ;]
Witam, tak się składa, że mieszkam w Dynowie i wiem co nieco na temat tego domu. Więc jest grubo przedwojenny, po wojnie mieściło się tu Gimnazjum Dynowskie , w latach 70 tych był internat Liceum Dynowskiego do końca lat 80 tych. Potem przyszły ciężkie lata dla tego budynku. Nie ma właścicieli, mało tego , ktoś płacił podatki i zgłosił roszczenia i tak jest do dziś. Płakać się chce jak się patrzy jak dom umiera i nie ma na to lekarstwa. Pozdrawiam Jerzy z Dynowa
Bardzo miło mi, że napisał Pan! ;] Już raz zdarzyło mi się spotkać w internecie właściciela jednego z moich „dawnych domów”. Bardzo żałuje tej willi … ;[ Nie dość, że wchłonęło ją miasto to jeszcze zabierają chaszcze, zgnilizna i zwyczajna starość… ;[ Myślę, że powinna być w Państwie instytucja, która Pro Publico Bono zajmuje się ratowaniem takich obiektów. Niestety tam na górze mają inne „priorytety” w stylu własnej kieszeni choćby …
Pozdrawiam również! (Mam jeszcze jeden dom z Dynowa –> taką starą chatę drewniana „za zakrętem” (przy skręcie na prom). Zrobię o niej wpis niedługo specjalnie dla Pana!
wspaniały budynek, kilkakrotnie przejeżdżałam tamtędy i nie mogłam oderwać oczu. Boli jego agonia.
Z racji zawodu bywałam w małych, zacisznych miejscowościach i w kazdej znajdzie się takie małe cudeńko. Najczęsciej mocno zniszczone, albo oszpecone przybudówkami. Ależ ile razy to marzyłam „mieć kasę i odrestaurować”.
Zawsze zastanawiałam się dlaczego bogaci budują tandetne pseudo-pałace zamiast odrestaurować niszczejący pałacyk? Aż tak bardzo przeszkadza im nadzór konserwatorski?
Albo niszczejące „świdermajery”, gdy w okolcy rosły jak na drożdżach paskudne wille.
Taki remont czy odbudowa – bo często trzeba zostawić samą skorupkę – jest podwójnie jak nie potrójnie droższy od nówki. Wybierają budowę 500m-go domu niż remont. poza tym przy remoncie lubią wypływać setki kłopotów. Ludzie są leniwi i wygodni – nie lubią kłopotów. A szkoda,bo moim zdaniem powinna być to kwestia ambicji.
Marzenie ! ale takie marzenie musi mieć odpowiedni kontekst…wielki park ze starym drzewostanem – mógłby być nawet miejski – ogólnodostępny, ale taki budynek musi mieć takie przynależności… w ciasnej zabudowie miejskiej na malutkiej działeczce zostałby pozbawiony swej dostojności… do tego zapewniałby kilka miejsc pracy (ogrodnik, konserwator itd.) Piękne marzenie ;-)
Niestety ten budynek ma kiepściutki kontekst ;[ Dlatego z resztą zdjęcia są takie „bliskie”… Może kiedyś kiedy będę jeszcze tamtędy przejeżdżać zrobię zdjęcia z kontekstem i do tego art. o samym kontekście.. Niestety Willa ta została zjedzona przez miejską zabudowę bardzo kiepską (zrozumiałe bo to bardzo małe miasteczko). Od końca tarasu wejścia do publicznego chodnika jest max 10m. Dom jest bardzo duży więc odczuwa się go dopiero z ulicy albo z przeciwnej strony ulicy, niestety – tam odczuwa się jeszcze bardziej kontekst.. ;[
Ale tak – marzenie jest bardzo piękne ;] – Pozdrawiam!