Polskie Żylety. O blokowiskach, o osiedlach, o ich malowaniu i ich odnawianiu
PKPW poniedziałek wsiadłam do nie tego pociągu i odbyłam swoją pierwszą w życiu wizytę w Kielcach. Nie było we mnie ani estetycznej potrzeby, ani biznesowej aby zwiedzić Kielce. Teraz pojechałam tam przypadkiem i spędziłam całe 45minut. Dla ciekawych – poniższe zdjęcie uwiecznia moment kiedy to zamiast słuchać komunikatu wsiadam do pociągu „byle jakiego”. Co znalazłam w Kielcach? Polskie Żylety. Ale od początku…
Każda z minuty zaowocowała mnóstwem spostrzeżeń a kiedy chciałam już osiąść MCDonalds nieopodal wiaduktu, jego wnętrze tak bardzo mnie odstraszyło, że mimo deszczu postanowiłam raczej zwiedzać niż w nim siedzieć.
W KielcachZrezygnowana przechodziłam wzdłuż chodnika który troszkę przypominał mi krakowski przystanek pod Jubilatem – po lewej budy obwieszone majtasami, co rusz jakiś kiosk czy wózek z jedzeniem, dziki tłum ludzi i śmierdzące autobusy. Skręciłam między budki a tam ku mojemu zdziwieniu ukazała się komunistyczna żyleta. Blok prostokątny, wysoki na 10 pięter i …. EUREKA! – pomalowany tak, że niejedna żyleta pragnęłaby gorąco być odnowiona w ten sposób.
Nie chodziło mi zupełnie o nic wielkiego! Zwykłe 3 kolory i całkiem gustowny rysunek na elewacji. Nie wiem, kogo za to chwalić. Być może mieszkańcy/administracja tego bloku poprosili o radę architekta, być może był to plastyk, być może bardzo wrażliwy malarz-robotnik.
Nieistotne kim jest autor – elewacja ta została odnowiona w sposób, który godzien jest naśladowania! Rysunek kolorów jest spójny, nie ma wielkich kontrastów, nie ma pastelozy ani kociokwiku. Wszystko jest na swoim miejscu. Pochwaliłabym nawet wydobycie kolorem elementów stalowej konstrukcji (albo elementów dekoracyjnych – nie wiem).
Jest jak jestOczywiście przy okazji nasunął mi się temat całkowitego pozbycia się tych molochów i reliktów komunizmu które miały być przez 45 lat a zostaną z nami jeszcze 3×45 lat, ale – powiedzmy sobie szczerze – nikogo nie stać na ich rozbieranie. Powinniśmy się więc do nich przyzwyczaić z nimi pogodzić i zrobić im lifting z którego nie będziemy sami potem naśmiewać się jak ma to miejsce w przypadku pastelozy czy innych takich tematów.
Mieszkanie kupięBlok Żyleta to dom dla kilkudziesięciu rodzin. Załóżmy: 5 klatek po 3 mieszkania na poziomie przez 10 pięter daje nam 150 mieszkań dla stu pięćdziesięciu rodzin! No przecież to jest jasne jak słońce, że nikt nikogo nie wywali!
Dodatkowo, powiem Wam, że kupowanie mieszkań z rynku wtórnego jest ostatnio bardzo modne. Nie ze względu na kasę a to nasuwa się na myśl jako pierwsze. Ze względu na fakt, że projektowanie mieszkaniówki w latach 70tych odbywało się wg. lepszych NORM BUDOWLANYCH niż ma to miejsce dziś! Oczywiście jakość wykonania jest równie fatalna ale ich rozplanowanie, powierzchnie czy choćby łatwość połączenia kilku mieszkań w jedno dają całkiem spory potencjał rozwojowy!
NORMY? Zapytacie. Prosty przykład. Rozmawiam z koleżanką, która kupiła mieszkanie na Krakowskim Chmieleńcu. Gadka szmatka.
– pokażę Ci moje pelargonie, czekaj wysyłam foto –
– Ooo! Jak zielono. Przynajmniej nie masz okien drugiego bloku na przeciwko tak jak ja;/ –
– No nie mam. Mam piękną zieleń. Bo wiesz, kiedyś projektowali wg. innych norm (1,8h sąsiedniego) i nie mieli ciśnienia, że minimalna odległość między blokami wyznaczana jest za pomocą zacieniania bla bla i może to być nawet jedynie 1/2h (pół) sąsiada…
– no to fajnie masz.
No mam.
Tak mi przykro, że nie miałam dla Was ani chwili czasu ostatnio ;[ W biurze jest gwałt niesamowity a ja jestem od 2 tygodni chora i nie mam czasu położyć się nawet do łóżka by dobrze poleżeć.
PD Architekt pozdrawiam Was z biura w Sanoku wieczorową porą i obiecuję, że wynagrodzi te wszystkie absencje stukrotnie ;] Zobaczycie!!
Gdańsk, Osiedle Morena – jeszcze dobrych kilka (może kilkanaście?) lat temu elewacje robiono dość pstrokate, ale od niedawna, czyli od lat kilku, są, uważam, świetne. Jako pojedyncze elewacje, ale i jako zbiór elewacji.
https://www.google.pl/maps/uv?hl=pl&pb=!1s0x46fd748b5e6bdb79:0x8fa3fddaacda81a2!2m22!2m2!1i80!2i80!3m1!2i20!16m16!1b1!2m2!1m1!1e1!2m2!1m1!1e3!2m2!1m1!1e5!2m2!1m1!1e4!2m2!1m1!1e6!3m1!7e115!4shttps://lh5.googleusercontent.com/p/AF1QipNlkZhyHuYKbBzwQi5wRCugy_kL9dFSU83CxOwQ%3Dw213-h160-k-no!5sLWSM+MORENA+-+Szukaj+w+Google&imagekey=!1e10!2sAF1QipNlkZhyHuYKbBzwQi5wRCugy_kL9dFSU83CxOwQ&sa=X&ved=2ahUKEwjy88DXp-zcAhVjyKYKHUCAD_IQoiowDXoECAcQCQ
ja też mieszkam w wieżowcu może nie aż tak starym i nie moge mimo poszukiwań co jakiś czas znależć bloku z tych NOWYCH w ktorym sąsiad nie zaglądałby mi w talerze i gdzie miałabym takie zachody słońca!
O Rzeszów! Studiowałam w Rzeszowie i tu moja miłość do wieżowców rozkwitła. Nie pamiętam, które to jest osiedle Paderewskiego bo to było dawno ale mieszkałam w trzech miejscach: na Nowym Mieście w pierwszym wieżowcu wzdłuż Wisłoka z cudnym widokiem, urzekającymi wschodami i zachodami słońca. Niestety mieszkałam tam krótko bo się okazało, że mam tam szybkobiegających, niechcianych gości …
W wieżowcu na głównym skrzyżowaniu przy bankach, naprzeciwko hotelu Rzeszów i pomnika;) Był trochę pogmatwany ale dość nowoczesny i super zlokalizowany, stąd nigdzie nie trzeba było dojeżdżać.
I na takim wtedy dość nowym osiedlu, nie mogę sobie przypomnieć nazwy osiedla ani ulicy… usytułowanym na wzgórzu, w kierunku na Kraków po lewej stronie, za stadionem. Tam wieżowce stoją dość blisko i nie ze wszystkich mieszkań są fajne widoki ale moje mieszkanie było położone super i miało przepiękną panoramę.
Wtedy też pierwszy raz widziałam pierwszy tęczowy blok i to był ostatni wieżowiec od obwodnicy na Nowym Mieście właśnie. Podejrzewam, że ta kolorowa paranoja zawładnęła z czasem i resztą osiedla?
Hmm… Ja mieszkam w Rzeszowie od stycznia tego roku :P Nie znam go bardziej niż np. Lesko czy Tarnów – miasta przez które „przejeżdżam”, więc prócz zlokalizowania „pomnika” nie znam pozostałych destynacji;] Paderewskiego znam zaś od „zawsze” gdyż tam mieszka moja babcia – jest o czym pisać (w kwestii osiedla)..
Teraz budują tu przy Wisłoku wieżę szklaną – coś jak Salvator Tower – tak z resztą cały czas to nazywam. Z pewnością oni mają boskie zachody słońca na górze. Chętnie kupiłabym tam biuro albo mieszkanie ;]
to ja czekam niecierpliwie na jakiś post ze zdjęciami z Rzeszowa, lata tam nie byłam, ciekawe jak się zmienił. Pewnie bardzo skoro szklane wieże…
Pozdrawiam Panią Dyrektor chętnie bym Panią zatrudniła do mojego pomysłu inwestycyjnego ale zbyt dużo niewiadomych się czai i stracha mam.
Posta z Rzeszowa zrobię w sumie chyba w nowej serii „Piękna Polska” bo przyznam, ze zmienił się baaardzo i zasługuje na pochwałę za to, ze się stara.
Zaciekawiłam się ;];] Jeśli tylko ma Pani jakieś pytania inwestycyjne proszę pisać śmiało – to niezobowiązujące. Jeśli będzie miała Pani ochotę zapraszam na maila – na forum nie miejsce na poważne tematy.
Czyli na jaki Pani dyrektor, bo tyleż placówek, kto wie gdzie to trafi a faktycznie poradziłabym się może bo już bliżej rezygnacji niz realizacji ubzdurzenia mojego jestem.
Proszę napisać tylko kontakt na gloria.imperatrix@gmail.com (to e-mail do bloga) a ja odpiszę Pani ze skrzynki firmowej której nie podaję na stronach bo to skrzynka tylko do „pracy”. Maila zwrotnego polecam szukać w spamie bo będę odpisywać z domeny prywatnej ;] Pozdrawiam!
Dzięki skorbnę jutro.
Nie pozwalam Pani Dyrektor wyrażać się tak negatywnie o moich ukochanych reliktach modernizmu :) Kocham komunistyczne wieżowce miłością wielką. Mam siódme z kolei mieszkanie i tylko raz podjęłam próbę koegzystowania w mniejszym bloku, nigdy więcej. Zawsze kupuję mieszkanie w starym wieżowcu, na ostatnich piętrach, wywalam wszystkie działowe ściany i rozkoszuję się widokami. Takiej intymności i przestrzeni jednocześnie w mieście moim zdaniem nie da się uzyskać inaczej. Tylko jedną wadę wieżowców udaje mi się znaleźć – klatki schodowe. Nie ma takiej siły by przy takiej ilości przelewających się codziennie ludzi dało się utrzymać ład i porządek. Nie pomagają domofony, czujni mieszkańcy parterów ani nic innego. Ale jak już przemknę przez klatkę to zarówno na górze jak i na dole mam wszystko co trzeba.
W kwestii modernizacji. Ten blok w Kielcach mnie nie urzekł, choć te stalowe elementy bardzo fajne. W kontekście tęczowej radosnej twórczości godnej elewacji przedszkola rzeczywiście jest miłą odmianą. I zasługuje na wyróżnienie. To co się dzieje na postkomunistycznych budynkach wywołuje we mnie konwulsje. Dlaczego ludzie nie rozumieją, że w większości te wieżowce są dobrze zaprojektowane, także kolorystycznie i tylko stare i ze złych materiałów, że wystarczyłoby odtworzyć koncepcję architekta by wyglądał pięknie. Mój obecny blok jest na przykład z gołych płyt betonowych a pomiędzy oknami ma deski zabejcowane na ciemny brąz. Jest piękny. I gdyby odnowić go dając jakąś ciekawą okładzinę na płytę w kolorze szarym i wymienić deski na nowe plus barierki, parapety i rynny- cud miód. Na razie nie mówi się o termomodernizacji ale gdy temat wejdzie na wokandę i komuś zamajaczy się galaretkowo – landrynkowa wizja to się wyprowadzę. Szczęśliwie nade mną mieszka młoda architektka więc moje veto może nie będzie osamotnione. Tylko raz widziałam udaną modernizację. Nie mam pojęcia czyja to zasługa, rzecz jest w małym mieście. Wieżowiec szara elewacja – tylko elementy stalowe czerwone. Klatka schody zalane betonem, wygładzone – piękne, ściany szare i czerwona barierka, wymieniona winda i drzwi wejściowe. Super fajnie. W moim mieście wszystkie wieżowce, będące już po liftingu są mdląco kiczowato pokolorowane. Wśród nich coraz piękniej prezentują się te nietknięte szaro – bure relikty przeszłości. Zatęsknią jeszcze ludzie za stonowanym wyglądam osiedli. Ja już coraz częściej muszę szukac wzrokiem jakiejś przestrzeni pozwalającej uspokoić walące po oczach falująco geometryczne cyrkowe kolory elewacji. wrrr. Ja rozumiem, że przez lata było za szaro ale od 25 lat już kolorowo. Czy blokowiska zawsze muszą się tak niechlubnie wyróżniać? Kiedyś tandetą teraz kiczem :(
Oj ale ja je bardzo lubię z wielu względów ;]!! Są niejednokrotnie lepsze od nowych – ustawne, przestronne etc – pisałam o tym gdzieś w środku posta ;]
Kiedyś pokażę osiedle Paderewskiego w Rzeszowie. W kwestii kolorów i gigantomanii rozkłada na łopatki (negatywnie).
Ja jestem dobrej myśli – uspokoimy się z tym – jeszcze 5 lat i każdy będzie szukał ciszy i spokoju – wiem to ;]
Przydałoby się jeszcze jedno – uspokoić trochę nowoczesne osiedla. Szczególnie takie gdzie na 10 małych działkach inwestuje 10ciu deweloperów i … każdy chce się wyróżniać..
Pozdrawiam!