Coraz rzadziej udaje mi się pisać osobiste rzeczy dla Was. Wyjeżdżam też o wiele rzadziej niż kiedyś.
Oczywiście to wszystko spowodowane jest tym, że projektujemy dla Was w biurze więcej i więcej, więc bardzo się cieszę ;] Dzisiaj chciałabym opisać Wam swoją wyjątkową podróż Manchester-Glasgow Appleby.
Nie cieszy mnie jednak fakt iż doba zdaje się uporczywie mieć tę samą liczbę godzin co zawsze a wokół tyle do zrobienia i tak dużo do zobaczenia!

„W drodze”. Wiecie, że jeśli nie wyłączycie lokalizacji GPS, robiąc zdjęcia w samolocie, pomimo trybu Flight Mode, zdjęcia przypną się pinezką wyznaczając Waszą lokalizację na mapie? ;]
Trzy lata temu będąc u niej również zachwycałam się tym, jak wiele można zmieścić w mikro angielskim domku.

Piękna betonowa symetria znaleziona przeze mnie na lotnisku w Manchesterze.
Bardzo lubię słotną pogodę pod warunkiem, iż nie jest przeszywająco zimno. Słońce, które wychodzi zza chmur po przejściowym deszczu dodaje uroku praktycznie każdej okolicy.

Cały mój listopadowy czterodniowy pobyt przyprawiony był promieniami słońca.

W miastach historycznych, ale nowoczesnych najbardziej lubię kontrast. Bardzo brakuje mi tego u nas.

Mimo, iż stare i nowe zbliżone jest do siebie, nowe choć większe nie przytłacza. Szkło na elewacjach biurowych jest bardzo transparentne jako forma.

Trudno odmówić uroku mokrej „podłodze” miasta. Dzięki odbijającym się w niej kształtem obraz, na który patrzymy wydaje się być o wiele pełniejszy, jakby bardziej treściwy.
Wszystko w deszczu, za chmurami a w środku po angielsku na wskroś. W pakiecie byłą nawet „Afternoon Tea” ;]

Appleby Manor SPA – Hotel w Wiktoriańskiej willi na pięknej angielskiej wsi. Część „stara”
Idąc wśród pól, starym traktem kolejowym, co rusz spotykałam ławeczkę. Dopiero po trzech godzinach zorientowałam się, że to typowa sytuacja. Nie mam ani jednego zdjęcia owych „ławeczek zadumy”, jednak wydało mi się to niezwykle romantyczne. Spacer po zielonych łąkach i ławeczki otoczone czerwonym głogiem wydały mi się miejscami idealnymi do egzystencjalnej zadumy :D

Czego ja się tu o owcach nie dowiedziałam :D:D

Wąskie ścieżki, kamienne murki i bardzo stare drzewa. Trochę jak z powieści Emily Brontë ;]

Piękny daleki widok ze starego wiaduktu – traktu kolejowego na zielone łąki Anglii. Tutaj odkryłam, że nasza zieleń w listopadzie jest już bardzo zmęczona. Ta, dzięki wilgoci, pozostaje nadal świeża :D
Znalazłam nawet uliczkę, gdyby którą pokazał mi ktoś nie mówiąc gdzie jest obstawiłabym na Rzym. Na oko jest to całkiem świeża zabudowa (100-200 lat max). W Glasgow potwierdziło się, iż najlepsze zdjęcia wychodzą zaraz po deszczu ;] Miejsca skąpane w deszczu są piękne.

Dworzec kolejowy w Glasgow wypełniony zabytkowymi drewnianymi pawilonami. Niezwykle urokliwe miejsce (jeśli takie określenie można w ogóle ustawić obok słowa „dworzec kolejowy”)

Uliczka w Glasgow, którą zdecydowanie odczytałam jako rzymską. Nie z powodu kolumn po lewej a raczej z piaskowcowych kamienic i kopuły na wprost.

Po prawej, kamienica odziana w metaloplastykę.

Pogoda w Glasgow tego dnia zmieniała się co godzinę. Padał deszcz, wychodziło słońce. Kapryśna pogoda dostarcza na prawdę niespotykanych wrażeń fotograficznych.
PD Architekt pozdrawia Was z cudownie zaśnieżonego Rzeszowa, porą wieczorową lecz biurową ;]
Mam nadzieję, że zainspirowałam Was moją podróżą Manchester-Glasgow Appleby i tym samym zachęciłam Was do zobaczenia tych pięknych miejsc!
P.S. Nie mogłam powstrzymać się przed tym by nie dodać Wam Galerii ze zdjęć krajobrazów, które napotkałam jadąc pociągiem na północ do Glasgow.
ZOBACZ TAKŻE: